Harvey – recenzja (klasyka kina)

Swojego nie znacie, a cudze chwalicie. W tym wypadku: starego nie znacie, a nowe chwalicie. Kojarzy ktoś „Donnie Darko”? Wszyscy powinni. Film o chłopaku, który miał swojego “przyjaciela” królika, chociaż to film poważny to z pewnością bardzo kojarzy się z omawianą produkcją. A może „Ted”? Główny bohater przyjaźni się z gadającym pluszowym misiem. „Harvey” jest prekursorem takiego gatunku. Obraz reżysera Henrego Costera jest aktualny po dziś dzień. Potrafi nas wzruszyć, ale również rozbawić, a z pewnością dać sporo dobrej zabawy. Zawiera w sobie pewne wartości, o których w dzisiejszym świecie często zapominamy, a które są bardzo ważne. Jest to produkcja lekka, pozbawiona dłużących się scen, a jej charakter jest zdecydowanie nastawiony na brak nudy.

Gatunek to rzecz dość spekulacyjna. „Harveya” nie sklasyfikowałbym do końca jako komedie, chociaż czasami jest zabawny. Najbardziej pasuję mi określić tą produkcję, jako obyczajową z elementami bajkowo-fantastycznymi. Filmowy przypisuję się gatunek fantasy, chociaż w rzeczywistości, cały wątek fabularny jest tak stworzony, że jest to historia jak najbardziej prawdopodobna. O czym opowiada? Główny bohater jest osobą o miłym usposobieniu i należy do ludzi raczej inteligentnych. Jeden mankament – jest w pełni przekonany, że ma przyjaciela, którym jest dwumetrowy biały królik i którego tylko on potrafi zobaczyć. Odtwórca tej roli, czyli James Stewart (swoją drogą jego gra aktorska jest genialna- nie łatwo się mówi do powietrza), otwiera drzwi swojemu towarzyszowi i może wyruszać w miasto. Ludzie będą w różny sposób reagować na jego dość dziwnego znajomego i wokół tego będzie się cała historia toczyła. To niezwykłe, co inni mogą powiedzieć na taką rzecz. Nie trzeba się długo zastanawiać, żeby dojść do wniosku, że tematem jest tolerancja. Nasz bohater nikomu nie szkodzi, a właściwie jest sympatyczny i przez swoje dziwactwo wydaję się być ciekawy. Myślę, że to jeden z ważniejszych motywów w filmie, a przy tym jest na tyle aktualny, że znajduje odzwierciedlenie w dzisiejszych czasach. Motyw ponadczasowości jest jeszcze jeden w mojej opinii. Reżyserowi udaje się przezwyciężać zło ludzką serdecznością, co wydaje się być niemożliwe.

James Stewart – Harvey

Mam nadzieje, że znawcy kina nie będą mi mieli specjalnie za złe, jak powiem, że przez pewien czas myślałem, że jest to obraz Franka Capra. Ten reżyser współpracował kilkukrotnie z Jamesem Stewartem i w jego filmach często było też pełno pewnej bajkowości – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jakoś w momencie zainteresowania jego dziełami trafiłem na “Harveya”. Będąc przy tym reżyserze i duecie z aktorem z pewnością należałoby przytoczyć takie filmy jak: “To Wspaniałe Życie” czy “Pan Smith Jedzie do Waszyngtonu”. Myślę, że to wszystko wina James Stewarta, który w tak fantastyczny sposób potrafił we wszystkich tych produkcjach stworzyć niepowtarzalny klimat.

Dla mnie „Harvey” w dużej mierzę jest opowieścią o naturze ludzkiej. Zazwyczaj jak poruszamy ten temat, to poszukujemy czegoś z pogranicza dramatu, filmu psychologicznego, bardziej poważnych rzeczy. Henry Koster prezentuje nam coś zupełnie innego, a jednocześnie potrafi zaspokoić pragnienie lepszego poznania człowieka. Lubicie czytać książki? Mają dobry wpływ na wyobraźnie… W „Harveyu” wizerunek królika pokazany jest bodajże w jeden scenie. Mi cały ten film kojarzy się z tym stworzeniem, jak sobie przypominam jakąś scenę to widzę tam postać dwumetrowego futrzaka.

Film trafia w moje gusta i ma to pewien wpływ na ocenę ogólną. Nie pisałem o wadach, ponieważ nic mnie w nim nie raziło. Można się do czegoś przyczepić, wszędzie się da. Gdybym miał porównać obraz Kostera do produkcji wymienionych na wstępie – cóż, tak szczerze to są one dość popularne i ciekawe, ale nie bardzo za nimi przepadam. „Donnie Darko” jest z pewnością czymś znacznie poważniejszym, lecz mimo bycia w pewien sposób ambitnym filmem, nie zachwycił mnie. Jest jednak produkcją budzącą mój szacunek. Trochę inaczej jest z „Tedem’, w ogóle nie kupuje historii gadającego miśka, który pije piwo (kupa śmiechu). Dziewięć na dziesięć wystawiam jednemu na kilkadziesiąt tytułów, a „Harvey” jest jednym z nich. Przede wszystkim dlatego, że jest momentami bardziej aktualny, niż aktualne premiery. Jakkolwiek, by to nie zabrzmiało… Film nie zebrał zbyt wiele nagród, za to został wyróżniony przez Amerykański Instytut Filmowy w kategorii fantasy, jako siódmy najlepszy w historii – zaraz przed “Dniem Świstaka”.

Źródło:
on 18 August 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *